Śladem zarazy po powiecie Sochaczewskim

Najstarsze wzmianki o zakaźnych chorobach, nękających ziemie polskie pochodzą z kronik Janka z Czarnkowa i Długosza. Ten drugi opisuje w Kronikach Sławnego Królestwa Polskiego pomór, jaki nastąpił w roku pańskim 1348 słowami:

„Wielka morowa zaraza, rozszerzywszy śmiertelność w całem królestwie Polskiem, nie tylko na Polskę, ale i Węgry, Czechy, Danię Francję, Niemcy i wszystkie niemal kraje chrześcijańskie i barbarzyńskie srodze spustoszyła.”

Chodziło tu o dżumę, zwaną inaczej czarną śmiercią. Jej ataki były na tyle straszne, a śmiertelność tak wysoka, że zapisywały się w pamięci ludzkiej na bardzo długi czas. Oczywiście próżno doszukiwać się jej śladów w ogólnej świadomości do dnia dzisiejszego, nie mniej jednak idąc tym „zaraźliwym” szlakiem docieramy w nasze rejony, trafiając na ślady innej groźnej choroby, panoszącej się u nas jeszcze w wieku XIX.

Uważa się, że cholera (bo o niej mowa) została przywleczona wraz z żołnierzami, rzuconymi do tłumienia zrywów narodowych, a potem pojawiała się cyklicznie wraz z powrotem więźniów politycznych i powstańców z zesłania – jej rodowód jest bowiem azjatycki. Niedożywieni, pozbawieni przeważnie dostępu do środków higienicznych katorżnicy, stali się nosicielami różnych chorób. Cały XIX wiek upłynął w cieniu mniej lub bardziej morderczych epidemii cholery. Pierwszą opisano w roku 1831, wzbudziła wtedy od razu panikę 50% śmiertelnością, pochłonęła w samym Królestwie Polskim 13 105 ofiar. Najcięższą próbą dla Mazowsza był jednak rok 1852, szacuje się że choroba dotknęła wtedy 1 mieszkańca na 17 w samej tylko stolicy. Ludność i lekarze byli bezradni wobec zarazy, aż do roku 1892, kiedy w końcu po ponad półwieczu, udało się opracować skuteczną szczepionkę. I choć dzięki niej udało się zażegnać rodzące się epidemie, cholera dała o sobie znać jeszcze podczas I Wojny Światowej – głównie w szeregach Armii Carskiej.

Do czasu wynalezienia prawdziwej szczepionki znano tylko jedno panaceum na tragedię – opatrzność boską. Stąd obecność przy drogach tzw. karawak – inaczej zwanych krzyżami morowymi, lub cholerycznymi, charakteryzujących się dodatkową, poprzeczną belką. Gdy zatem napotkacie taki krzyż przy drodze – często myląc go z krzyżem prawosławnym – możecie mniemać, iż kiedyś okoliczna ludność w ten właśnie sposób usiłowała poradzić sobie z dziesiątkującą ją ciężka chorobą. Na terenie naszego powiatu znajduje się kilka takich krzyży – najbliższy w Adamowej Górze, inne w Kamionie i Budach Starych.

Karawaka w Adamowej Górze (fot. R Jarosiński)

Za świętego, chroniącego przed morowym powietrzem uchodził w dawnej Polsce także Św Roch, który, zachorowawszy na dżumę skrył się w lesie, by nikogo nie zarazić, a tam wyzdrowiał cudownie, zaopatrywany w pożywienie przez wiernego psa. Figura tegoż świętego, datowana rok 1887, znajduje się w Pasikoniach. Jej księga metrykalna przepadła podczas II Wojny Światowej, ale według tablicy informacyjnej postawiła ją rodzina Bromskich, której zasłużony dla okolicy przedstawiciel zmarł w wyniku zakaźnej choroby.

Figura św Rocha w Pasikoniach. (fot. R Jarosiński)

Z nękającymi naszą okolicę chorobami łączy się również historia Szpitala Powiatowego w Sochaczewie, sięgająca roku 1884, kiedy to wybuch epidemii cholery wyzwolił działania w kierunku budowy nowych placówek medycznych.
Ostatnim śladem, na który chciałbym zwrócić uwagę – jest cmentarz ofiar zarazy z roku 1915 znajdujący się w Szymanowie. Cmentarze choleryczne (inaczej „cholerynki” lub „pomorki”) nie przypominają klasycznej nekropolii. Z reguły jest to zbiorowa mogiła formie kurhanu z postawionym na szczycie krzyżem, lub kapliczką, usytuowana na obrzeżach głównego cmentarza – gdyż wiąże się z nim odium wykraczające poza zwyczajną nieuchronność śmierci – z którą ludzkość zdążyła się oswoić. Cmentarzyk szymanowski od tej reguły nie odbiega. Spoczywają na nim głównie żołnierze rosyjscy, których próbowały leczyć siostry Niepokalanki z pobliskiego klasztoru podczas Wielkiej Wojny, kiedy ogólna bieda i kiepskie warunki sanitarne znów stały się dodatkową przyczyną szerzącej się śmierci.

Cmentarz choleryczny w Szymanowie (fot. Radosław Jarosiński)

Autor i cała ekipa Muzeum Ziemi Sochaczewskiej i Pola Bitwy nad Bzurą życzą naszym czytelnikom i sympatykom zdrowia.

Komentarze

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *