Zapomniane starcia kawaleryjskie w kampanii 1939 roku

Wszyscy znamy historię walk toczonych przez polską kawalerię w 1939 roku. Polskie pułki pozbawione swoich barwnych otoków i proporczyków na kołnierzach stanęły po mobilizacji do walki w jednolitych polowych mundurach, z przydzielonymi im po piechocie ex-francuskimi hełmami wz. 1915 Adrian i z nielicznymi lancami, na których pozostały tylko proporce dowódców: pułków, szwadronów i plutonów specjalnych. Takiej kawalerii przyszło toczyć walki z Niemcami od 1 września 1939 roku, jednakże w większości przypadków nie konno, a w obronie pozycji, w których główną rolę, jak pod Mokrą, odegrały armaty i karabiny przeciwpancerne, a także działa polowe dywizjonów artylerii konnej – nieodłącznych towarzyszy pola walki kawalerzystów. Wielu szwoleżerów, ułanów i strzelców konnych, kopiąc swoją łopatką strzelecki okop, nie zdawało sobie sprawy, że kampania zakończy się dla nich z karabinkiem w ręku, a nie z szablą, która stroczona pod lewą tybinką siodła, pozostała z koniowodami gdzieś z tyłu….

Nadciąga nowa wojna

Dowódcy pułków kawalerii w 1939 roku podczas ostatnich letnich manewrów spodziewali się, że być może są to ostatnie pokojowe ćwiczenia i niedługo staną przed koniecznością poprowadzenia swoich oddziałów do walki. Wbrew opiniom panującym wśród części kadry oficerskiej zdawali sobie jednak sprawę z faktu, że nowa wojna może być odmienną od wygranej w 1920 roku i zbliżyć się raczej do konfliktu, w którym kawaleria odegra rolę dobrze wyszkolonych oddziałów na koniach, która dzięki temu środkowi transportu będzie bardziej mobilna i skuteczniejsza od piechoty z powodu większego nasycenia bronią maszynową i przeciwpancerną. Zrezygnowali więc z forsowania koni, nakazując je jak najbardziej oszczędzać, szkoląc obsługi ręcznych i ciężkich karabinów maszynowych oraz doskonałych armat przeciwpancernych. Uczono się pilnie budowania zapór inżynieryjnych, szkolono w obronie przeciwlotniczej i zasadach maskowania pododdziałów.

Niemiecka kawaleria szykuje się do wojny

Niemiecki Wehrmacht odziedziczył po siłach zbrojnych Republiki Weimarskiej trzy dywizje kawalerii stacjonujące: we Frankurcie nad Odrą (nr 1), we Wrocławiu (nr 2) i Weimarze (nr 3). Pomimo przywiązania w Niemczech do kawalerii, znaczna część oficerów nowego hitlerowskiego Wehrmachtu krytycznie oceniała istnienie kawalerii samodzielniej twierdząc, że nadaje się ona tylko do prowadzenia na korzyść piechoty bliskiego rozpoznania. Oczywiście znaleźli się też oficerowie podkreślający walory kawalerii w działaniach osłonowych, opóźniających i wiązania swoją ruchliwością sił przeciwnika. W 1935 roku rozwiązano dywizje kawaleryjskie, część jednostek zmotoryzowano i pozostawiono po jednym pułku kawaleryjskim w każdym okręgu korpusu (z wyjątkiem VII i XVIII) jako oddziały do mobilizowania oddziałów rozpoznawczych każdej dywizji piechoty.

W 1937 roku sformowano w Prusach Wschodnich 1 Brygadę Kawalerii, która w kampanii 1939 roku stanowić będzie jedyną wielką, samodzielną jednostkę kawalerii biorącą udział w walkach. Jako kawaleria samodzielna wystąpi jeszcze tylko w 1939 roku częściowo zmotoryzowany 5 pułk ze Słupska, który działając na Pomorzu będzie blokował polskie siły na Helu.

Pozostała część niemieckiej kawalerii stanowiła w 1939 roku oddziały dywizyjne, służące realizacji zadań stawianych przez dowódców dywizji. Nie były więc kawalerią samodzielną w rozumieniu klasycznej doktryny kawaleryjskiej, w której zakładano, że kawaleria to oddzielny rodzaj broni. Warto wspomnieć, że polskie dywizje piechoty w 1939 roku posiadał szwadrony kawalerii dywizyjnej, które również działały przede wszystkim jako oddziały rozpoznawcze dywizji.

Niemiecka kawaleria

Niemieccy kawalerzyści wyszli na wojnę 1939 roku uzbrojeni w szable wz. 1896 – w takie same szable uzbrojono gros polskiej artylerii lekkiej. 

Przyjaźń kawaleryjska ponad wszystko

Dziś może się to wydać dziwnym, ale zarówno polskie, jak i niemieckie oddziały kawaleryjskie cechował podobny esprite de corps, który opisać można jako przekonanie, że są to oddziały najlepsze, elitarne i o bardzo wysokim morale. Każdy pułk uważał się za ozdobę swej armii i w takim duchu elitarności kształtował i to zwykle bardzo skutecznie, swoich żołnierzy. Nie przeszkadzało to jednak w kultywowaniu serdecznego koleżeństwa wszystkich kawalerzystów między sobą. Jak napisał płk dypl. Leon Mitkiewicz: „Cecha ta stanowiła do pewnego rys wspólny kawalerii konnej na całego świata od niepamiętnych czasów. Kawalerzyści starej szkoły, zawsze uważani byli za niejaką „międzynarodówkę”, niezależnie od tej lub innej armii świata, nieraz wrogich sobie, i zawsze czuli wzajemnie do siebie pewien sentyment z racji swej konnej broni”.

Polski i niemiecki kawalerzysta ruszyli do walki w 1939 roku w przekonaniu o swojej elitarności i – tak jak w poprzednich konfliktach w historii ludzkości – opiekujący się bezgranicznie swoimi towarzyszami broni – końmi. Warto dodać, że oddziały te wychodziły również z szablami, Polacy wzoru 1934 a Niemcy wzoru 1873 i 1896. Szabli tych jednak żołnierze obu armii nie nosili przy sobie, ale tak jak wspomniałem wcześniej troczono je przy siodłach, u Polaków po lewą tybinką siodła, u Niemców z tyłu siodła.

Jedyna wielka jednostka kawalerii niemieckiej, jaką była 1 Brygada Kawalerii z Prus Wschodnich, była złożona z dwóch pułków kawaleryjskich składających się z 5 szwadronów (czterech konnych i piątego zmotoryzowanego z dwoma plutonami artylerii i plutonem moździerzy), dywizjonu artylerii konnej, dywizjonu kolarzy składającego się z 3 szwadronów kolarzy i ciężkiego szwadronu zmotoryzowanego w składzie dwóch plutonów artylerii, plutonu przeciwpancernego i kolejnego plutonu moździerzy. Dodatkowo brygada posiadała zmotoryzowaną baterię przeciwpancerną, zmotoryzowaną baterię artylerii przeciwlotniczej, zmotoryzowaną kompanię pionierów i zmotoryzowaną kompanię łączności. Niemiecka brygada liczyła 6684 żołnierzy, czyli więcej niż polska brygada kawalerii, ale za to posiadała mniej koni, bowiem tylko 4552, a to dlatego, że była wyposażona w 425 samochodów i 318 motocykli.

W przypadku mobilizowanych oddziałów rozpoznawczych dla dywizji piechoty pododdziały te składały się ze szwadronu konnego, szwadronu kolarzy i mieszanego szwadronu ciężkiego z samochodami pancernymi.

Polskie brygady kawalerii składały się z 3 lub 4 pułków kawaleryjskich (4 szwadrony liniowe, szwadron ciężkich karabinów maszynowych, pluton armat przeciwpancernych, pluton łączności), wzmocnionych przez dywizjon artylerii konnej, dywizjon pancerny (szwadron czołgów rozpoznawczych i szwadron samochodów pancernych), baterię artylerii przeciwlotniczej, a czasem także batalion strzelców.

Szwadrony kawalerii dywizyjnej składające się z 4 plutonów liniowych posiadały również integralny pluton ciężkich karabinów maszynowych na taczankach oraz własny pluton łączności.

Szable na szable

1 września 1939 roku polska i niemiecka kawaleria stanęły przeciwko sobie. Jak wyglądały te nieliczne znane przypadki starcia kawalerzystów?

Niemiecka 1 Brygada Kawalerii przekraczając polską granicę napotkała na swej drodze polską Mazowiecką Brygadę Kawalerii dowodzoną przez płk Jana Karcza. Polska Brygada osłaniała prawe skrzydło 20 Dywizji Piechoty twardo broniącej się w polowych umocnieniach pod Mławą i jako pierwsza napotkała na swej drodze niemieckich kawalerzystów. Już 1 września w rejonie Janowa i Krzynowłogi Małej patrol 11 pułku ułanów Legionowych napotkał na swojej drodze niemiecki patrol. Jak wspominał dowódca polskiego oddziału ppor. Władysław Kossakowski: “Przy końcu tej wędrówki, na skraju jeszcze jednej polanki zobaczyliśmy oddziałek kawalerii niemieckiej. Oni nas nie widzieli, ale stali na naszej drodze jakoś pod słońce. Spytałem swoich – szarżujemy? W odpowiedzi usłyszałem wyciągnięcie z pochew szabel. Nie będąc widziani, ustawiliśmy się szeroko i z ogromnym wrzaskiem wycwałowaliśmy z lasu.” Pomimo zdziwienia całą sytuacją, Niemcy natychmiast wyciągnęli swoje szable i ruszyli w kierunku Polaków. „Zaskoczenie było całkowite, ale przyjęto szarżę, tylko, że nasz impet był większy. Właściwie minęliśmy się między sobą. Pamiętam, że kpr. Juckiewicz nadział jakiegoś Niemca na lancę. Galopowaliśmy w swoja stronę, a Niemcy w swoją. Byliśmy wszyscy nie bardzo przytomni z emocji strachu. Tuż były już placówki naszej piechoty, wielka ulga. Do pułku dołączyliśmy późnym wieczorem.” Było to chyba jedno z niewielu w kampanii 1939 roku użycie lanc, które w większości pułków spoczywały w taborach pułkowych. Do podobnego boju spotkaniowego doszło w dniu 2 września, tym razem z udziałem 1 plutonu 2 szwadronu 7 pułku ułanów Lubelskich z tej samej Mazowieckiej BK, który starł się z kolejnym niemieckim podjazdem. W dniu 3 września doszło do nieoczekiwanej sytuacji, kiedy 1 dywizjon artylerii konnej swoim ogniem rozproszył niemieckie konie trzymane przez koniowodów, które przygalopowawszy na polskie pozycje zostały wcielone do 7 pułku ułanów i służyły wiernie do końca kampanii.

Szwadron Kawalerii Dywizyjnej z polskiej 33 Dywizji Piechoty otrzymał zadanie osłony granicy z Prusami Wschodnimi w okolicach miejscowości Krukowo, na północny zachód od Ostrołęki. O godzinie 16.00 1 września 1939 roku wykonał gwałtowny atak na Myszyniec, opanowując jego zachodnią część oraz wieś Browary, gdzie dopadł niemieckich koniowodów z 1 Brygady Kawalerii. Rozpoczynając atak na Myszyniec polski szwadron używał niewysokich w kłębie koni, które według niemieckich relacji były niewielkie w stosunku do potężnych koni pruskich pułków. Gdy tylko Polakom udało się dotrzeć do niemieckich koniowodów, natychmiast przesiodłali konie, aby posiąść nowy, piękny „środek transportu”. Po starciu I pluton jechał na koniach niemieckich, zaś pluton II na polskich. Było to powodem do ciągłych żartów wśród żołnierzy, a konie i jedne i drugie służyły doskonale do końca wrześniowych dni.

2

Polska kawalerię pozbawiono wszelkich elementów ozdobnych i w swojej ostatniej kampanii konnej do symbolu heroicznej walki kawalerii awansowały stare francuskie hełmu, które po odebraniu piechocie przekazano do pułków kawaleryjskich.

2 września w rejonie Borowa 1. szwadron 19. pułku ułanów Wołyńskich pod dowództwem rtm. Antoniego Skiby zaszarżował na szwadron niemieckiej kawalerii dywizyjnej. Nieprzyjaciel wycofał się ze wsi Borowa nie podejmując walki. Warto dodać, że dzień wcześniej pułk ten walczył w boju pod Mokrą i skutecznie powstrzymywał swoja bronią przeciwpancerną pododdziały niemieckiej 4 Dywizji Pancernej.

14 pułk ułanów Jazłowieckich ze Lwowa był jedynym oddziałem kawalerii, który został wyróżniony za dwie kampanie konne: orderem Krzyża Virtuti Militari za rok 1920 i wstęgą za wyjątkowe męstwo nadaną w Londynie w roku 1966. We wrześniowych działaniach tego oddziału jedynym starciem konnym w którym Jazłowiacy zetknęli się z niemieckimi kawalerzystami z jednej z niemieckich dywizji piechoty był wydarzenia z dnia 10 września 1939 roku. Rejon dworu Golice, ubezpieczany był przez 3 szwadron, dowodzony przez por. Mariana Walickiego. Dowódca pułku, płk Edward Godlewski, obserwując przez lornetkę rozległe przedpole Golic zauważył kilku jeźdźców. Nie mogąc ich zidentyfikować rozkazał por. Walickiemu wysłać w ich kierunku patrol. Zanim jednak wyznaczeni przez Walickiego ułani podciągnęli popręgi siodeł, por. Walicki dosiadł swego karego “Zeusa” i pogalopował w stronę jeźdźców z pistoletem Vis w ręku. Zza jednej ze stert wyjechało 3 jeźdźców i zaczęli oddalać się w stronę lasu. Po drodze musieli jednak przebyć szeroki rów odwodniający. Konie odmawiały skoku i zanim przeszły, por. Walicki był już w takiej odległości, że trafił z pistoletu jednego Niemca, a następnie po zacięciu broni wyciągnął szablę i zaszarżował na drugiego. Trzeci przeskoczył rów i zdołał zbiec. Cała akcja rozegrała się na oczach całego pułku. Walicki zsiadł z konia i… opatrzył ciężko rannego dowódcę patrolu niemieckiego a następnie przyrzekł zawiadomić rodzinę i narzeczoną umierającego oraz odesłać jego dokumenty. Zachowanie Walickiego i jego szacunek dla przeciwnika jawi się właśnie jako wyraz wzajemnego szacunku dla konnego przeciwnika i głębokiego braterstwa między kawalerzystami z różnych stron świata. W dziewięć dni później por. Walicki został ciężko ranny prowadząc swój 3 szwadron do szarży pod Wólką Węglową, ostatniej szarży w historii polskiej jazdy całym pułkiem. Wkrótce zmarł na punkcie opatrunkowym i spoczął na cmentarzu wojennym w Kiełpinie.

Kończąc opis starć konnych w 1939 roku, warto napisać jeszcze o najbardziej krwawym starciu polskiej i niemieckiej kawalerii w 1939 roku, jakie miała miejsce 23 września 1939 roku pod Krasnobrodem. Tego dnia 1. szwadron 25. pułku ułanów dowodzony por. Tadeusza Gerleckiego dotarł do wzgórza niedaleko Kaplicy na Wodzie. W tym momencie za wzniesienia wyłonił się oddział niemieckiej kawalerii. Polscy ułani dobyli szabel i zaszarżowali. Niemcy, których oddział rozpoznawczy wystawiony został przez elitarny 17. Pułku Rajtarów Bamberskich – Siebzehntes Reiter-Regiment, odpowiedzieli kontrszarżą. Dobyli broni i ruszyli na polskich ułanów, planując masą swych potężnych koni zepchnąć ich ze wzgórza. Polacy nadrabiali jednak większa zwrotnością swych koni. Rozpoczęła się walka na białą broń, przypominająca starcia epoki napoleońskiej. Niemiecki dowódca, znakomicie władający bronią białą, siał spustoszenie pośród polskich ułanów. Zobaczywszy to por. Gerlecki starł się z przeciwnikiem. Dowódcę szwadronu wsparł kapral Mikołajewski, który ciosem w plecy powalił nieprzyjacielskiego oficera na ziemię. Straciwszy dowódcę Niemcy rozpoczęli odwrót do lasu położonego za wzniesieniem. Ułani rozpoczęli pościg za uciekającym przeciwnikiem i wtedy dostali się pod silny ogień boczny ze wsi Podklasztor. Niemieckie karabiny maszynowe zdziesiątkowały ułanów a wśród nich poległ porucznik Gerlecki. Zimną krew zachował wspomniany wcześniej kapral Mikołajewski, który wyprowadził pozostałych żołnierzy na pobliskie wzgórze, gdzie nie zagrażali im już przeciwnicy. Na miejscu okazało się że jest ich jedynie 30 i 25 koni. Ofiara nie okazała się jednak daremną i wkrótce Polacy wyparli Niemców z klasztoru i pobliskiej wsi. Rozbito sztab niemieckiej 8 Dywizji Piechoty oraz wzięto do niewoli 100 jeńców, a także uwolniono 40 polskich żołnierzy przetrzymywanych w kościele.

Czerwona kawaleria

17 września polskim kawalerzystom przybył nowy wróg – kawalerzyści Armii Czerwonej, którzy wraz z pozostałymi wojskami sowieckimi rozpoczęli działania wojenne i zajmowanie Polski zgodnie z ustaleniami paktu Ribbentrop – Mołotow z dnia 23 sierpnia 1939 roku. Do ataku na Polskę skierowano 6 dywizji kawalerii na Froncie Białoruskim i 7 dywizji kawalerii na Froncie Ukraińskim. Każda sowiecka dywizja kawaleryjska składała się z 4 pułków kawalerii, dywizjonu artylerii konnej i pułku czołgów. Dwie dywizje tworzyły korpus kawalerii. Józef Stalin udzielił godnego wsparcia swojemu drogiemu przyjacielowi Adolfowi Hitlerowi.

Kawaleria sowiecka 1939

Sowiecka kawaleria wkracza do Wilna. 

O jakości tej armii świadczy relacja zamieszczona w książce znanego polskiego historyka Czesława Grzelaka pt. „Wilno – Grodno – Kodziowie 1939”. Cytowany przez Autora w swej relacji kpr. rez. Wincenty Surynta – żołnierz szwadronu KOP (Korpusu Ochrony Pogranicza) Krasne, tak napisał o radzieckich kawalerzystach: “Kpr. Miłosz przejmuje inicjatywę i decyduje dołączyć do szwadronu. Skacząc po dwóch od zasłony do zasłony, kierujemy się w stronę, w którą poszła większość z rotmistrzem. Po pewnym czasie, gdy przyszło przekraczać dużą wolną przestrzeń, pierwsza para po przejściu do zagajnika daje znać, że droga wolna. Wszyscy więc ruszamy galopem. Gdy tak walimy przez pole, nagle widzimy duży oddział kawalerii sowieckiej idący stępem w poprzek naszej drogi. Bez rozkazu, bez zwalniania tempa, wszystkie szable jak jedna wylatują z pochew. Pędzimy cwałem w kierunku zagajnika. A ci zbaranieli. Ta chwila była moją najprzyjemniejszą przygodą w życiu. Zamieszanie, jakie zrobiło się w tej bolszewickiej kolumnie, trudno opisać. Nie rąbani, nie bici, spadali ci “kawalerzyści” ze swoich koników, inni wiali w tym samym co i my kierunku, do zbawczego zagajnika. Krzyki: <<udiraj, spasajties’, biełyje!>> rozlegały się z boku. A my pod wodzą kpr. Miłosza, konie prują jak na ćwiczeniach, szable błyszczą, wspaniała szarża, choć krew się nie polała”. Warto dodać, że zdarzenie miało miejsce 18 września 1939 roku podczas dramatycznego wycofywania się żołnierzy KOP z rejonu Wilna, osaczanych przez sowieckie jednostki pancerne.

Po wsparciu Niemców przez siły sowieckich sojuszników kwestią niewielu dni było pokonanie ostatnich oddziałów Wojska Polskiego. Ocalałe oddziały kawalerii starały się jak np. Nowogródzka Brygada Kawalerii przebijać między sowieckimi i niemieckimi oddziałami na południe. Była to epopeja ciągłych walk, głodu, braku amunicji i ciągłego zagrożenia i walki o przetrwanie.

Polska kawaleria się nie poddaje

Gdziekolwiek jednak pojawiała się polska kawaleria, Niemcy i Sowieci czuli przed nią respekt, Świadczy o tym pytanie zadane gen. bryg. Franciszkowi Klebergowi przez niemieckich oficerów, kiedy podpisywano kapitulację polskich sił po bitwie pod Kockiem: „czy na pewno polska kawaleria też się poddaje?”

Ale kawaleria się nie poddawała. Ocalałe jednostki podążały w kierunku granicy rumuńskiej i węgierskiej, aby po ich przekroczeniu ruszyć do dalszej walki, bo przegrana kampania nie oznaczała jeszcze przegranej wojny.

Ośrodek Zapasowy Podolskiej Brygady Kawalerii przekroczył granicę z Węgrami 18 września 1939 roku. „Parę kilometrów przed Munkaczem” – wspominał ppłk Włodzimierz Gilewski – „spotkał pułk podporucznika huzarów, którego konno przysłał dowódca pułku huzarów (…). U bramy oczekiwał nas dowódca 3 pułku huzarów stary pułkownik von Pongacz z piersią pełną orderów. Obok niego w jednym szeregu przed wartownią stał cały korpus oficerski pułku przy orderach i szablach. Była to ostatnia defilada konna (naszego) pułku kawalerii.” Polskimi kawalerzystami, zgodnie z wielowiekową tradycją wspólnoty kawaleryjskiej, natychmiast zaopiekowali się węgierscy huzarzy, którzy zbratali się z nimi do tego stopnia, że polscy ułani na pamiątkę ofiarowali im swoje szable i pistolety, których nie mogli zabrać ze sobą w dalszą drogę do Francji. „Wzruszenie z obu stron zapanowało wszechwładnie. Jakie to w kawalerii jest silne zakorzenione braterstwo broni. Ludzie nieznani sobie zupełnie, obcy sobie, ale kawalerzyści, w ciągu jednego dnia stali się przyjaciółmi…” konstatował Gilewski.

Niemcy po zakończeniu kampanii w Polsce 25 października 1939 roku zdecydowali, że 1 Brygada Kawalerii powinna zostać rozwinięta w 1 Dywizję Kawalerii. Przeformowana następnie w 24 Dywizję Pancerną w 1941 roku, zostanie rozbita przez swoich byłych sojuszników z 1939 roku – Sowietów, w stalingradzkim kotle na początku 1943 roku..

Dwa, z kilku przedwojennych konnych polskich pułków kawaleryjskich, które odtworzono w Polskich Siłach Zbrojnych na Zachodzie i przeformowano w kawalerię pancerną zostaną za kampanie 1944–1945 wyróżnione wstęgami za wyjątkowe męstwo. Będą to 1 pułk ułanów Krechowieckich i 15 pułk ułanów Poznańskich, oddziały, którym już dekorowano sztandary Krzyżami Virtuti Militari za wojnę polsko-bolszewicką 1920 roku.

Walczyć będą już nie konno, ale ciągle w barwach swoich ukochanych kawaleryjskich oddziałów.

Paweł Rozdżestwieński

Komentarze